Widzieć więcej ptaków
- Co mają ze sobą wspólnego ptaki i nadzieja? Nadzieja i ptaki? Przychodzi mi do głowy wyłącznie jedna odpowiedź - pisze ks. Łukasz Libowski.

6.
Obrazem, znakiem nadziei, symbolem nadziei są dla Atwood ptaki. Stąd powiada, że w jej wierszach z tomiku Wiersze przychodzą późno jest wiele ptaków. I że w jej przyszłych wierszach będzie jeszcze więcej ptaków. I że na świecie chciałaby widzieć jeszcze więcej ptaków.
Zastanawiam się, czemu ptaki. Co mają ze sobą wspólnego ptaki i nadzieja? Nadzieja i ptaki? Przychodzi mi do głowy wyłącznie jedna odpowiedź. Otóż ptaki latają. Lekkie, swobodne, niczym nieograniczone, latają, szybują, tańczą w przestworzach. Tak samo lekki, tak samo swobodny, niczym nieograniczony jest człowiek, który niesie w sobie skarb nadziei. W którego sercu skrywa się nadzieja. Nie lata on, jak ptaki, w przestworzach. Ale lata tuż nad ziemią. Mówimy: nie chodzi, ale unosi się nad ziemią. Nie tańczy, jak ptaki, tańca podniebnego. Ale idzie przez życie, tańcząc. Idzie przez życie lekko, swobodnie. Tanecznym krokiem. Zgadza się więc. Wiele łączy ptaki i ludzi. Ptaki i ludzi nadziei.
Człowiek nadziei jest przyjacielem ptaków. Ich miłośnikiem. Jest łowcą, hodowcą ptaków. Ptasznikiem. Jest ptasznikiem, ponieważ jego bycie współbrzmi z byciem ptaków. Ponieważ egzystencja jego podobna jest do egzystencji ptasiej. Przypomina mi się tu najsłynniejszy bodaj z ptaszników. Najsłynniejszy z ptaszników wszystkich czasów. Papageno. Proponuję posłuchać nadzwyczaj przyjemnej, zwiewnej arii, w której on się przedstawia. „Der Vogelfänger bin ich ja, / Stets lustig, heissa, hopsasa! / Ich Vogelfänger bin bekannt / Bei Alt und Jung im ganzen Land. / Weiß mit dem Locken umzugeh’n / Und mich auf’s Pfeifen zu verstehen. / Drum kann ich froh und lustig sein, / Denn alle Vögel sind ja mein” = „Łowcą ptaków jestem ja, / Zawszem wesół, tra-la-la! / Łowcą ptaków jestem znanym / Przez starych i młodych w całym kraju. / Umiem zastawiać pułapki / I grać na fujarce. / Dlatego rad i wesół mogę być, / Bo wszystkie ptaki moimi są”. Oby takich jak Papageno było wśród nas więcej. Jak najwięcej.
7.
Żyjąc, tracimy życie. Rady nie ma. Tracimy życie, bo tracimy nadzieję. Życie odziera nas z nadziei. Na to, niestety, tu wychodzi. Pytanie nasuwa się przeto takie. Czy w jakiś sposób nadzieję swoją można pokrzepić? Wzmocnić? Czy można skądś nadzieję dla się wziąć? Owszem, można.
Trzy są źródła nadziei. A przynajmniej ja na ten moment trzy źródła nadziei znajduję. Może jest ich więcej. Z całą pewnością jest ich więcej. Ale mnie na dzień dzisiejszy wiadomo o trzech. Ale mnie doprowadzono dotychczas do trzech. Staram się często do źródeł tych zachodzić. Staram się jak najczęściej do cudownych tych źródeł wspinać. Żeby zaczerpnąć z nich wody nadziei. Żeby wody nadziei z nich się napić. Toć przecie bez wody tej żyć się nie da.
Tak, trzy są źródła nadziei, z których piją wszystkie ptaki. Wszystkie ptaki, jakie znam. Jakie dotychczas obserwowałem. Widziałem. Z jakimi dotychczas obcowałem. Trzy źródła. Powściągliwość. Ufność. Bliskość. Powściągliwość. A więc dyscyplinowanie, poskramianie swoich projekcji, rojeń, lęków. Ufność. A więc oddawanie się we władztwo losu. Powierzanie się czułej, dobrotliwej opatrzności. Wreszcie bliskość. A więc głębokie, intymne przestawanie z tymi, którzy zmagają się, walczą obok.
8.
Czy jestem człowiekiem nadziei? Czy kiedykolwiek człowiekiem nadziei będę? Nie umiem powiedzieć. Nie chcę zresztą nic na ten temat mówić. Powtórzyć mogę tu jedynie to jedno, co już wyżej obwieściłem. A mianowicie, że nadziei pragnę. Że o nadziei marzę. Że za nadzieją tęsknię. I że na nadzieję czekam. Tak, to ze spokojnym sumieniem oświadczyć tutaj mogę.
I w sumie do jeszcze jednego mogę się tu przyznać. Że pocieszam się myślą, że być może z nadzieją jest jak z Bogiem. O tym, kto szczerze Boga szuka, mówi się bowiem za świętym Augustynem, że już Boga znalazł. Niewykluczone, że tak samo jest z nadzieją. Gdyby tak było, znaczyłoby to, że ten, kto nadziei pragnie, o nadziei marzy, za nadzieją tęskni i na nadzieję czeka, już ją w jakiejś mierze ma.
ks. Łukasz Libowski
Ciekaw jestem, co Szanowny Autor rozumie przez "najzwięźlejszy akapit"?