Wilimowski rozpalił emocje. 28 lat po swojej śmierci
Informacje o planowanej likwidacji grobu Ernesta Wilimowskiego, przedwojennego wybitnego piłkarza i akcja mająca temu zapobiec, po raz kolejny rozpaliły konflikt, który jest cynicznie wykorzystywany przez niektórych polityków.

Jak doniosły media, grób zmarłego w 1997 r. w Karlsruhe Ernesta Wilimowskiego może zostać zlikwidowany, bo część cmentarza, w której znajduje się grób, ma zostać przeznaczona na inne cele. W sukurs ruszył m.in. lewicowy europoseł Łukasz Kohut, który zaproponował, by piłkarskie związki z Niemiec i Polski zrzuciły się na przenosiny grobu, dorzucając przy okazji, że z polskiej pamięci Wilimowski został wymazany za to, że grał dla Niemiec (hitlerowskich, czego Kohut nie dodał). Na co z kolei zareagował prawicowy poseł Paweł Jabłoński, który zarzucił Kohutowi, że ten z pobudek politycznych chce by polski związek dołożył się do przenosin grobu zdrajcy. Jedne media oburzają się na Jabłońskiego, drugie na Kohuta.
Wilimowski w wieku 17 lat zadebiutował w seniorskiej drużynie Ruchu Hajduki Wielkie (Chorzów). Został ulubieńcem publiki, w 86 meczach strzelił 117 bramek. Rewelacyjne występy klubowe zaowocowały powołaniem do reprezentacji Polski. W barwach narodowych zagrał 22 razy, strzelił 21 bramek. Kiedy hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę i włączyły polską część Górnego Śląska do Rzeszy, Wilimowski został jej reprezentantem. Od 1941 r. rozegrał dla Niemców 8 spotkań, strzelając 13 bramek. Ten piłkarski epizod w reprezentacji nazistowskich Niemiec sprawił, że po wojnie, w komunistycznej Polsce uznany został za zdrajcę i praktycznie zapomniany. Wilimowski był sportowcem, według historyków sportu - wybitnym. Zarazem przyszło mu żyć i grać w piłkę nożną w miejscu i czasie, którego do dziś nie potrafimy bez emocji ocenić i opisać.
Czy był zdrajcą? Jeśli tak, to kogo zdradził? Urodził się jako Ernst Otto Pradella w niemieckim Kattowizt, które znajdowały się w granicach Cesarstwa Niemieckiego. Matką była Paulina Pradella, Ślązaczka "niemieckiego ducha" - jak pisze o tym niemiecki biograf Wilimowskiego, jego zięć Karl-Heinz Haarke. Ojca Wilimowski nie znał, podobno zaginął w czasie I wojny światowej. Matka prawdopodobnie była panną z dzieckiem, dawniej takie kobiety nazywano na Śląsku "zowitkami". Nie cieszyły się szacunkiem. Miały przez to ciężkie życie, cięższe niż ogół kobiet, bo zazwyczaj - odrzucone przez rodzinę - zdane były tylko na siebie. Przez pierwsze lata swojego życia Wilimowski był obywatelem państwa niemieckiego, wychowywanym przez matkę "niemieckiego ducha". W 1922 r. - po powstaniach i plebiscycie oraz rozstrzygnięciach Konferencji Ambasadorów - Kattowizt znalazły się w granicach odrodzonej Polski i stały się Katowicami, zaś Wilimowski został obywatelem II RP. W 1929 r. został usynowiony przez Romana Wilimowskiego, polskiego męża Pauliny Pradelli.
I dziś, nad decyzjami tego - w czasie wybuchu wojny - raptem 23-latka, uwikłanego w dramat wywołanego przez Niemców krwawego konfliktu, deliberuje polityk prawicy. Nazywa Wilimowskiego zdrajcą. Ku uciesze niektórych usłużnych mediów. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Paweł Jabłoński z pobudek jaskrawo politycznych, z dzisiejszej perspektywy ocenia decyzje młodego mężczyzny, który przede wszystkim chciał grać w piłkę, unikając przy tym wcielenia do Wehrmachtu. Wilimowski był typowym przedstawicielem ówczesnego pokolenia wielu mieszkańców Śląska, których historyczne zawieruchy, zmieniające co rusz granice, uczyniły konformistami. Kazano mu być Polakiem, to był Polakiem. Kiedy kazano mu być Niemcem, to był Niemcem. A kim był naprawdę? Czy sam to wiedział? Praktycznie w ogóle nie wikłał się w politykę i sprawy narodowościowe. Jak setki tysięcy mieszkańców ówczesnego Górnego Śląska, chciał przeżyć. „Jeśli się nie wpiszesz, twoja wina, bo wnet cię wyślą do Oświęcimia, a jak się wpiszesz, ty stary ośle, to ciebie Hitler na Ostfront pośle” - taki wierszyk poświęcony volksliście krążył w czasie wojny między Ślązakami. W przeciwieństwie do większości z nich, Wilimowski miał wyjście, z którego skorzystał. Łatwo dziś oceniać przesadnie jego postawę, zapominając o tym, gdzie się urodził i w jakich okolicznościach dorastał.
W całej sprawie mało mówi się też o tym, że grób Wilimowskiego już kiedyś ratowali kibice Ruchu Chorzów z niemieckiego fanklubu tej drużyny. Bodaj w 2020 r. uporządkowali grób piłkarza i opłacili miejsce na kolejne 5 lat. Kibice, nie rodzina piłkarza, który pozostawił po sobie trzy córki, syna oraz kilkoro wnucząt. Również teraz kibice uruchomili zbiórkę na portalu zrzutka.pl, w której chcą uzbierać 100 tys. zł na przeprowadzenie ekshumacji oraz przeniesienie nagrobku piłkarza na inne miejsce cmentarza w Karlsruhe. Mam szczerą nadzieję, że uda im się samodzielnie przeprowadzić ten temat. Bez pomocy polityków.
Artur Marcisz
Ludzie

Poseł na Sejm RP
Jabłoński to kolejny Eskimos, który koniecznie chce wyjaśnić tutejszym Aborygenom czym jest pustynia.
Avanti ignoranti!
hanys i Ślązak to dwie rózne sprawy .
Romuald Traugutt.polski bohater był oficerem carskiej Rosji,jednego z zaborców Polski.Czy on jest zdrajcą?
No, Kohut dorzucił niepotrzebnych prowokujących 5 groszy, ale komentarz Jabcok-Jabłońskiego typisch gorolnisch....
Moi najlepsi przyjaciele to Ślązacy ( pomimo, że ja Polak) powiem tak wspaniali ludzie i utożsamiają się z Polską i PiS. Wiadomo jeżeli ktoś lubi Tuska niech na niego głosuje. Dla mnie ikony śląskosci to Świętej pamięci Panowie: Pieczka i Korfanty
Z tym Lewandowskim to żeś porównanie zrobił... A zowitka? Mosz i się ucz. Za P. Smykałą: "Jeszcze na początku ubiegłego stulecia nie do przyjęcia było natomiast, by matka urodziła nieślubne dziecko. Zyskiwała wtedy miano "zowitki" i nierzadko czekało ją wygnanie z rodzinnego domu."
Kim jest Robert Lewandowski który większość część sportowego życia poświęcił dla Niemiec ?
Zawitka na Śląsku to dziecko z nieznanym ojcem, a nie jego matka.
Bardzo mądry komentarz pana Marcisza. Ciekawy wątek, choć poboczny, z tą rodziną. Nie wiedzą co się dzieje z grobem czy nie chcą wiedzieć?
Dla mnie bohater tak samo jak inni niemieckojęzyczni sportowcy, naukowcy, odkrywcy, przemysłowcy itd ze Śląska
Do Karpat: nie ty decydujesz na kogo zagłosuje "prawdziwy Ślązak". Każdy ma swoje racje, na podstawie, których podejmuje decyzje w czasie wyborów. Moja rodzina mieszka na górnym Śląsku od wieków, głównie po tej "niemieckiej stronie" i głosujemy na PiS bo tak nam się podoba i Tobie nic do tego.
To jest ciekawe, że przeszkadza im Niemiec - piłkarz urodzony na Śląsku który nikogo nie skrzywdził, a nie przeszkadza im np. tak kontrowersyjna postać jak Józef Kuraś. PiSowcy nie mają co liczyć na Śląsku na jakieś większe znaczenie bo nie rozumieją tego regionu, nie szanują jego historii i nie przyjmują do wiadomości, że przez kilkaset lat był pod wpływem kultury niemieckiej. Prawdziwy Ślązak nigdy nie zagłosuje na fanatyków z PiS.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
wpłacone
Gdyby Pan Jabłoński rozumiał Hanysów toby się nie pieklił. Ale nie rozumie ....bo nie jest "NASZ". Hanysy rozumiom co mom na myśli... No cóż zero szacunku dla Ślązoków .....Ernest boł "NASZ" i mioł taki wybory jak tysiące naszych dziadków......Ale widocznie Pan Jabłoński ma inne korzenie.....
Na 99% sprawę nagłaśnia Kohut. On uwielbia niemców!