Zabił maczetą dwoje znajomych. Przypomniało mu się, dlaczego to zrobił. Rafał Z. z Radlina w środę usłyszy wyrok

Przypomniało mu się, o co poszło

Szczegóły sprawy ukazują ponury obraz wydarzeń, do jakich doszło nocą z 5 na 6 października 2023 roku w mieszkaniu przy Mariackiej w Radlinie. Zmasakrowane ciała kobiety i mężczyzny w piątek o poranku (6 października) znalazł znajomy ofiar. Zszokowany w pierwszej kolejności udał się do mieszkającego piętro niżej kolegi, Rafała Z., jak się wkrótce okazało - sprawcy tej brutalnej zbrodni. Później zawiadomił policję. Rafał Z. został zatrzymany, w czasie przesłuchania przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia, opisał przebieg zdarzeń. Nie podał jednak motywu swojego czynu. Twierdził, że zaatakował Marka K., dlatego, że "głupio gadał", a Mariolę H., ponieważ zareagowała na jego atak wobec Marka K..

Jednak w czasie ostatniej oskarżony rozprawy zabrał głos, by wyjaśnić tę kwestię. Przypomniało mu się bowiem, co sprawiło, że zaatakował swoich znajomych.

- Długo nad tym myślałem i stwierdziłem, że to co mówiłem na policji, nie do końca odpowiada prawdzie. Ja byłem wtedy w ciągu alkoholowym. Mi ta cała sytuacja zaczyna się po części przypominać. Tam doszło do bójki z użyciem maczety. Zostałem zaatakowany przez Mariolę H. i do tego się włączył również Marek. I co za tym idzie - musiałem się bronić i stało się to, co się stało. Cała sprawa poszła o alkohol - przekazał oskarżony.

- Mariola H. zarzuciła mi, że ukryłem lub wypiłem sam wódkę, którą kupiliśmy za wspólne pieniądze i wtedy zaczęła się odgrażać. Marek K. też coś tam mówił, że nie pamięta, żebyśmy tę wódkę wypili. Mariola H. pierwsza chwyciła za maczetę, ja jej ją wyrwałem - odpowiedział poproszony przez sędzię Barbarę Wajerowską-Oniszczuk o doprecyzowanie swojej wypowiedzi. - Ona się zamachnęła na mnie tą maczetą, ale nie zdążyła. Marek się raczej na mnie nie zamachnął. Ale to prawda, że pierwsze uderzenie poszło w jego stronę i dźgnąłem go wtedy w serce - przyznał Rafał Z.

Śledczy zabezpieczyli na miejscu 36-centymetrową maczetę, którą mężczyzna pozbawił życia swoich znajomych. Narzędzie to należało do Marka K.

Morderczy szał

O dramatycznych okolicznościach śmierci 60-letniej Marioli H. i 53-letniego Marka K. w mowie końcowej przypomniała prowadząca śledztwo prokurator Katarzyna Pacek-Pielka, zastępca Prokuratora Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim.

- Wysoki Sądzie, było to zabójstwo niezwykle brutalne i popełnione bez powodu lub z niezwykle błahego powodu, którego oskarżony początkowo nie był w stanie wskazać. Dzisiaj wyjaśnił, że doszło do kłótni o alkohol. Jednak to powód, który nie może uzasadniać tak poważnego przestępstwa zabójstwa, jakiego się dopuścił. Do ataku doszło w czasie suto zakrapianego alkoholem spotkania ze znajomymi. Oskarżony był gościem w domu Marka K. Zapoznanie się z dokumentacją fotograficzną z miejsca zdarzenia ukazuje do jak drastycznych skutków doprowadził oskarżony. Dywan był dosłownie przesiąknięty krwią ofiar - opisywała prokurator miejsce zdarzenia. Przytoczyła także fragmenty opinii specjalistów z zakładu medycyny sądowej.

Wynika z nich, że Rafał Z. zadawał brutalne ciosy z dużą siłą. Pokrzywdzeni odnieśli szereg ran ciętych i tłuczonych, a ich ciała były zmasakrowane. Prokurator Katarzyna Pacek-Pielka przypomniała także, że oskarżony po dokonaniu zbrodni zachował się zupełnie bezrefleksyjnie. - Jak gdyby nic poszedł do miejsca zamieszkania, umył się i położył się spać. W zachowaniu oskarżonego trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek okoliczności łagodzącej. Czyn oskarżonego zasługuje na potępienie, co powinno znaleźć wyraz w wymiarze orzeczonej wobec niego kary. Wnoszę o uznanie oskarżonego Rafała Z. za winnego zarzucanego mu czynu - podkreśliła prokurator.

Pełnomocnik oskarżyciel posiłkowej, córki Marioli H., przytoczyła słowa, które kobieta wypowiedziała w czasie składania zeznań przed sądem. - Nikt nie zasługuje na taką śmierć. Dlatego w pełni zgadzam się ze stanowiskiem prokuratury - stwierdziła.

Gdyby nie alkohol

Obrońca oskarżonego podkreślał, iż mężczyzna od początku przyznawał się do popełnienia czynu i współpracował ze śledczymi. - Jednej rzeczy nie da się cofnąć - tego, że dwie osoby zginęły i to w okolicznościach, do których pewnie by nie doszło, gdyby te osoby były trzeźwe. Myślę, że sam oskarżony rozumie, że przyczyną, którą wskazał, nie może być powodem do tego, żeby się kłócić, a co dopiero dopuścić się takiego czynu - zauważył adwokat Czesław Błażyca, wnosząc o wymierzenie kary w dolnych granicach zagrożenia wynikającego z zastosowania kwalifikacji prawnej.

Obrońca zgodził się również z kwotą zadośćuczynienia o jaką na rzecz córki pokrzywdzonej wnioskował oskarżyciel publiczny. Prokurator wniosła o przyznanie córce zamordowanej 50 tysięcy złotych z tytułu emocjonalnych szkód poniesionych w związku ze śmiercią mamy. Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej wniosła o zadośćuczynienie w wysokości 200 tysięcy złotych.

Rafał Z. przeprosił pokrzywdzonych sprawą bliskich ofiar za to co zrobił.