Nawałnica zrzuciła bocianie gniazdo z samicą i młodymi. Mieszkańcy pospieszyli na pomoc
Intensywne nawałnice dotkliwie doświadczyły mieszkańców regionu. Niestety, ucierpiały także zwierzęta. W Pstrążnej gniazdo bocianów nie wytrzymało mocy wichury i gradobicia, i spadło na ziemię. Chwilę wcześniej, jeszcze zanim silny podmuch je zerwał, samica próbowała ochronić swoje młode.

Gniazdo przegrało z siłą nawałnicy
Porywisty wiatr zrywał dachy, wyrywał z korzeniami potężne drzewa. W kilka minut krajobraz wielu miejsc w regionie zmienił się diametralnie. Nie dziwi więc, że potężnej sile natury nie podołało również bocianie gniazdo. Przy jednej z posesji w Pstrążnej na ziemię spadły trzy młode i samica, która wcześniej próbowała je osłonić przed gradem rozciągając nad pisklętami skrzydła. Niestety, jeden z małych bocianów nie przeżył, drugi padł jakiś czas później. Samica odniosła poważne obrażenia, silny podmuch zepchnął ją na płot, skrzydło zaczepiło się na jego zakończeniach. Sama nie była w stanie się uwolnić. Na pomoc pospieszyli mieszkańcy okolicznych posesji.
- Widzieliśmy całą tę sytuację i czujemy bezsilność, bo nie mogliśmy nic zrobić, kiedy to się działo. Samica próbowała młode ochronić przed gradobiciem, kiedy nagle wyrwało to gniazdo. I doszło do takiego zdarzenia... Widok był naprawdę przykry... Samiec przyleciał chwilę później, obserwował to wszystko z góry. Wujek ściągnął tę samicę z płotu - relacjonuje Dawid Myśliwiec, wyraźnie poruszony sprawą.
Na miejscu był również leśniczy Jarosław Mielimąka, który zauważył sytuację, kiedy akurat przejeżdżał. Jak mówi, szczątki gniazda leżały przy płocie, obok młode bociany i ranna samica. Wspólnie zabrali ją i pisklęta pod zadaszenie, by zapewnić im schronienie przed nadciągającą kolejną nawałnicą.
- Grad był potężny, uderzenie tych kul było niesamowite. Myślę, że w regionie ucierpiało wiele ptasich gniazd. A o te bociany sąsiedzi bardzo zadbali. Żywioł pokazał swoje oblicze - mieliśmy tu sytuację, gdzie wszystko się wali, a sąsiedzi od razu pospieszyli tym ptakom na pomoc - mówi leśniczy Jarosław Mielimąka.
Bociany przyleciały w to miejsce po raz pierwszy od ośmiu lat. Mieszkańcy nie kryją emocji po tym, co się stało.
Na pomoc bocianom
Dawid Myśliwiec zaczął szukać możliwości pomocy rannym bocianom. Przerażone, cierpiące ptaki wymagały jak najszybszego fachowego wsparcia. Po wielu nieudanych próbach w różnych miejscach, kontakt udało się nawiązać z miejscowym weterynarzem, który zabrał zwierzęta do swojego gabinetu.
- Samica miała otwarte złamanie, jeszcze w nocy amputowałem jej skrzydło. Jeden młody był lekko otumaniony, ale w miarę w dobrym stanie. Oba pojechały dziś do Leśnego Pogotowia w Mikołowie - przekazał nam weterynarz Tomasz Wawryca z Pstrążnej.
Przy okazji dowiadujemy się, że podczas wczorajszej nawałnicy również bociania para z Dzimierza straciła cztery młode.
ciąg dalszy tekstu pod zdjęciem

- Ludziom pozrywało dachy, ale zwierzęta też przeżyły swoje - dodaje specjalista, który również został poszkodowany. - Dach z domu odleciał, wywiało go sto metrów dalej. Zalało mi lecznicę - wylicza. Mimo to, jeszcze wczoraj ratował ranne ptaki. - Ta burza miała niesamowitą siłę - dodaje.
Dziś zwierzęta dotarły do Mikołowa, gdzie zaopiekuje się nimi Jacek Wąsiński.
- Mały nie jest pokaleczony. Ale samica nie dość, że straciła skrzydło, bo było pogruchotane, to jeszcze ma rany przy głowie. Ale walczy, stoi o własnych siłach. Przebywa w pomieszczeniu razem ze swoim młodym. Później będzie mogła wychodzić na taki potężny zielony wybieg z drzewami, który tu mamy - słyszymy od Jacka Wąsińskiego.
Samica niestety już więcej nie poleci, ale jak dodaje specjalista, zwierzęta nie rozpamiętują przeszłych zdarzeń tak jak ludzie, starają się czerpać radość z życia.
Młody bocian wróci na wolność
W Pogotowiu mieszka wiele bocianów chodzących. Mają komfortowe warunki i jedzenia pod dostatkiem.
- Mamy tu specjalne platformy, niektóre bociany łączą się w pary, próbują zakładać gniazda - kontynuuje Jacek Wąsiński, zapewniając, że w ośrodku zrobią wszystko, by jak najlepiej zadbać o bocianicę.
Młodego czeka przyszłość na wolności. Zostanie odchowany i wypuszczony.
- To podstawa naszej działalności, by każde zwierzę, które po wyleczniu może sobie poradzić na wolności, wróciło do naturalnego środowiska. Działamy już ponad 30 lat, wypuściliśmy setki bocianów, przez nasze ręce przeszły prawie 32 tysiące zwierząt - dodaje J. Wąsiński.
Samiec, który został na platformie w Pstrążnej podejmował już dziś pierwsze próby odbudowy gniazda, ale jak mówili nam mieszkańcy, po jego zachowaniu widać było, że nie odnajduje się w sytuacji, cały dzień daje o sobie znać.
- Klekocze, bo nie wie o co chodzi, cierpi. Akurat u bocianów samiec jest wierniejszy niż samica - tłumaczy ekspert. - Ale możliwe, że jeszcze w tym roku, za kilka tygodni znajdzie nową samicę. Może też być tak, że w to miejsce przyleci nowa para - przybliża zwyczaje zwierząt specjalista z mikołowskiego ośrodka, Jacek Wąsiński.
W Polsce bociany podlegają ścisłej ochronie.
***
Poniżej publikujemy zdjęcia z nagrania zdarzenia.




Producent ogrodzenia a nie właściciel. To typowe ogrodzenie panelowe, nikt go nie przerabiał.
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem