Z Jastrzębia w otchłań. Zespół Herezja o Vanitas [WYWIAD]
![Z Jastrzębia w otchłań. Zespół Herezja o Vanitas [WYWIAD]](https://cdn2.dev2.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2025/05/01/239911_1746089617_59127600.webp)
Zbigniew Harazim: Nazwa waszego zespołu - Herezja, już samym brzmieniem sugeruje kontrowersję, bunt, może nawet duchowy niepokój. Co dla Was osobiście oznacza herezja? Czy to tylko chwytliwe słowo, czy raczej postawa wobec rzeczywistości, religii, społeczeństwa?
Piotr: To dość złożony temat. Nazwa „Herezja” nie jest przypadkowa. W świecie muzyki, zwłaszcza w metalu, wielu artystów mówi o antychrześcijaństwie czy antyreligijności, czasem w sposób sprzeczny – na przykład deklarując ateizm, a jednocześnie odwołując się do symboliki religijnej. My podeszliśmy do tego inaczej. W naszej muzyce skupiamy się na ludzkiej naturze, stawiając człowieka w centrum, niemal w roli Boga. To już samo w sobie jest herezją w kontekście większości religii. Interesują nas autentyczne emocje. To, co prawdziwe – czyli my sami, ludzie.
Mateusz: Dokładnie. Herezja może dotyczyć nawet nas samych – oszukiwania siebie, zaprzeczania własnym uczuciom. To głębszy temat. Często spotykamy ludzi, którzy deklarują niewiarę, a jednak chodzą do kościoła, albo odwrotnie – twierdzą, że są wierzący, ale ich działania temu przeczą. Chcemy pokazywać ten sprzeciw wobec fałszu, także wobec siebie.
Piotr: Tak, to bunt wobec wszystkiego, co narzuca nam fałszywe maski – wobec społeczeństwa, religii, a nawet własnych emocji.
-Przejdźmy do Waszej płyty. Dlaczego tytuł „Vanitas”? Czy chodziło o motyw marności, pustki, czy może inspirowaliście się innymi zespołami, jak In Twilight's Embrace, Nachtblut , które też wydały płyty o tym tytule? Skąd pomysł?
Piotr: Tytuł „Vanitas” pochodzi od jednego z pierwszych utworów, które stworzyliśmy z Mateuszem. Zaproponował on ten tekst, oparty na motywie „Vanitas vanitatum” – marności nad marnościami. Ten motyw przewija się przez całą naszą twórczość, szczególnie w tekstach na tej płycie. Nie inspirowaliśmy się innymi zespołami – to nasza własna koncepcja, która podsumowuje liryczną warstwę albumu.
Mateusz: Dokładnie, „Vanitas” to esencja tego, o czym mówimy – kruchości ludzkiego życia, przemijania, emocji, które nami targają.
- Jakie przesłanie ma mieć ta płyta dla zwykłego odbiorcy? Szukacie konkretnej publiczności, czy po prostu tworzycie to, co czujecie?
Piotr: Powiedziałbym, że nasza twórczość ma charakter terapeutyczny. To sposób na wyrażenie naszych emocji, ale też na dotarcie do ludzi, którzy zmagają się z podobnymi uczuciami, które oferują fałszywe pocieszenie jak na przykład wszelkiego rodzaju organizacje religijne.
Mateusz: Pisząc teksty, nie myślę o konkretnym odbiorcy. Skupiam się na emocjach, które we mnie powstają, często inspirowanych muzyką. Teksty mają przekaz, ale każdy może je odebrać inaczej. Na przykład pisząc o depresji, nie chodzi mi o to, by epatować smutkiem, ale by pokazać, jak czuje się osoba, która z nią walczy. Chcę, żeby ktoś, kto nie zna tego problemu, mógł to lepiej zrozumieć, a ktoś, kto się z nim zmaga, poczuł, że nie jest sam. Może to skłoni kogoś do zrobienia pierwszego kroku, by szukać pomocy.
-Przejdźmy do Waszego wizerunku scenicznego. Odpowiadacie za logo, scenografię – dlaczego wybraliście taki styl? Czy pojawia się u Was symbolika ?
Piotr: Za wizerunek sceniczny i logo odpowiadam głównie ja, z pomocą przyjaciela z zespołu. Logo to zmodyfikowany symbol Lucyfera, ale nie chodzi o tani bunt w stylu „do góry nogami krzyże”. Chcieliśmy, żeby nasz wizerunek był subtelny, ale czytelny dla tych, którzy rozumieją symbolikę. Na koncertach stawiamy na atmosferę pogrzebową, związaną z motywem marności i śmierci, o której mówimy na płycie. To dla nas rytuał – wchodzimy na scenę z dźwiękiem gongu, używamy kadzideł, czasem opłatków, które rozdajemy publiczności. To ironia wobec obrzędów religijnych, ale też sposób na budowanie nastroju.
Mateusz: Nie używamy odwróconych krzyży czy innych oczywistych symboli. Chcemy, żeby nasz przekaz był głębszy, między wierszami. Wizerunek ma przyciągać uwagę, ale nie przez szokowanie, tylko przez atmosferę.
- Ile czasu zajęła Wam realizacja płyty „Vanitas”?
Piotr: Cały proces trwał około roku. Same nagrania zajęły 3-4 miesiące, ale produkcja i miksowanie trwały dłużej.
- Czy uważacie, że Black Metal ma jeszcze coś nowego do zaoferowania, czy to już zamknięty rozdział, związany z latami 90.?
Piotr: Zdecydowanie ma. Black Metal to nie tylko gatunek muzyczny, ale też filozofia, sposób wyrażania buntu. Widać to w nowych zespołach, które eksperymentują z brzmieniem i tematyką. Dla mnie Black Metal to bunt wobec narzuconych norm, a to zawsze będzie aktualne.
Mateusz: Black Metal to dusza, emocje. Każdy odbiera go inaczej – dla jednych to Burzum, dla innych coś zupełnie innego. Ważne, żeby był szczery. My staramy się wnosić coś nowego, na przykład przez teksty, które dotykają ludzkich emocji w nietypowy sposób.
- Czy chcieliście, żeby „Vanitas” brzmiała jak surowy Black Metal z lat 90., czy poszliście w inną stronę?
Piotr: W pewnym sensie tak, bo lubimy surowe brzmienie. Nagrywaliśmy żywe instrumenty, bez nadmiernego polerowania dźwięku. W dzisiejszych czasach, kiedy wiele zespołów używa sampli i cyfrowych narzędzi, samo nagranie żywych bębnów jest już czymś „surowym”. Ale nie chcieliśmy ślepo kopiować lat 90. – to nasza interpretacja Black Metalu.

- Czy były momenty, kiedy tworzenie płyty Was przerastało, czy wszystko poszło gładko?
Piotr: Nie, nic nas nie przerosło. Tworzenie to dla nas sposób na wyrażanie emocji. Nie narzucam nikomu, co ma grać – przynoszę pomysł, a reszta zespołu dodaje swoje partie. To organiczny proces.
Mateusz: Dokładnie. Muzyka powstaje na próbach, gdzie każdy wnosi coś od siebie. Teksty piszę pod wpływem emocji płynących z muzyki, a linie wokalne układam tak, żeby podkreślały przekaz. Wszystko musi być spójne, ale nie ma presji.
- Jakie opinie na temat „Vanitas” usłyszeliście od słuchaczy? Wysyłaliście płytę do recenzji?
Piotr: Na razie same pozytywne, poza drobnym trollingiem, ale to norma. Nie wysyłaliśmy płyty do recenzji – ludzie sami się do nas odzywali. Po premierze album zaczął żyć własnym życiem, pojawiły się nawet pirackie kopie w sieci.
Mateusz: Ostatnio dostaliśmy bardzo konstruktywną recenzję od Music Wolves. Wskazali plusy, minusy, co można poprawić. To dla nas cenne.
- Ile koncertów zagraliście z materiałem z „Vanitas”?
Piotr: Przed nami kilka zaplanowanych koncertów: 23 maja zagramy w Łodzi (Przechowalnia), 24 maja w Krakowie (Garage Pub), 31 sierpnia w Chorzowie (Scena pod Schodami), a 13 grudnia w Wodzisławiu Śląskim (Amber). Trasa cały czas się kształtuje, ponieważ jesteśmy w trakcie zmian personalnych w zespole. Nasz perkusista zdecydował się odejść, ale bardzo nas wspiera i pomaga w przygotowaniu jego następcy.
- Czy „Vanitas” wydaliście na fizycznym nośniku, czy tylko cyfrowo?
Piotr: Planujemy wydanie fizyczne na najbliższe koncerty w Krakowie i Łodzi. Obecnie dopinamy szczegóły z tłoczniami.
- Można powiedzieć, że pochodzicie ze Jastrzębia Zdroju?
Piotr: Ja pochodzę ze Jastrzębia Zdroju, tam też założyłem zespół z Marcinem Kroczkiem, drugim gitarzystą, w 2015 lub 2016 roku. Ale skład jest bardziej zróżnicowany – mamy muzyków z Wodzisławia, Rybnika, Godowa, Mysłowic i Czechowic-Dziedzic.
- Czy myśleliście o promocji w większych miastach, na przykład w Rybniku?
Piotr: Próbowaliśmy, ale nie zawsze wychodziło. Mieliśmy pomysł na serię black metalowych koncertów w Teatrze Ziemi Rybnickiej, ale plany pokrzyżowała moja choroba i nieporozumienia organizacyjne. Teraz udało nam się dogadać z Chorzowem, gdzie zagramy w MOK-u. To dla nas ważne, bo zależy nam, żeby pokazywać Black Metal szerszej publiczności i przełamywać stereotypy.
- Wydanie płyty to spory koszt. Finansowaliście to z własnej kieszeni?
Piotr: Tak, wszystko z własnej kieszeni. Koszty zależą od podejścia, ale to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Mamy znajomych w branży, jak nasz producent Robert, który pomaga nam obniżyć koszty, ale to wciąż spore wyzwanie.
- Jakim nurtem Black Metalu kierowaliście się przy „Vanitas”? Skandynawia, Polska, Francja, czy Wasz własny styl?
Piotr: Płyniemy swoim nurtem. Słucham różnych zespołów – od szwedzkiego Watain po francuski Peste Noire – ale każdy z nas wnosi coś swojego. Ja mam ogólny zarys utworu, a reszta zespołu dodaje swoje pomysły. To sprawia, że nasz styl jest eklektyczny.
Mateusz: Ja eksperymentuję z wokalem, inspirując się nie tylko Black Metalem, ale też Deathcore’em czy zespołami jak Psychonaut 4. Na płycie są nawet czyste partie wokalne, co nie jest typowe dla Black Metalu. Chodzi o wyrażenie emocji, a nie o trzymanie się jednego nurtu.
- Czym są dla odbiorców Wasze teksty? Mają być lekiem na zło, terapią, czy czymś innym?
Mateusz: Teksty to dla mnie autoterapia i refleksja nad rzeczywistością. Piszę je pod wpływem emocji, ale każdy odbiera je inaczej. Nie chcę tworzyć uniwersalnych przekazów – wolę, żeby słuchacz znalazł w nich coś dla siebie. Dla jednych to będzie smutek, dla innych inspiracja do działania.
Piotr: To poezja, która ma poruszać. Nie chodzi o narzucanie jednego przekazu, ale o budzenie emocji.
- Jak promujecie „Vanitas”? A może już tworzycie nowy materiał?
Piotr: „Vanitas” promuje się samo – płyta żyje własnym życiem. Skupiamy się na koncertach i dopinaniu wydania fizycznego. Mamy już sporo materiału na nową płytę i zastanawiamy się, czy wydać go jako single, czy od razu nagrać cały album.
- Wracając do technologii – czy sądzicie, że sztuczna inteligencja zniszczy muzykę, czy raczej będzie narzędziem dla artystów?
Piotr: AI to narzędzie, jak każde inne. Można stworzyć z nim dobrą muzykę, ale też bezduszną. Dla mnie liczy się serce, które wkładam w granie, dlatego wolę tradycyjne podejście. Ale nie demonizuję AI – to kwestia tego, jak się go używa.
Mateusz: Muzyka sama się obroni. Dobra muzyka, niezależnie od tego, jak powstała, zawsze znajdzie odbiorców. AI może tworzyć utwory, ale nie zastąpi emocji, sceniczności i ideologii, o których rozmawiamy.
- Wyobraźcie sobie, że Herezja nie gra Black Metalu, tylko ambient. Czy zespół przetrwałby w takiej formie?
Piotr: Ciężkie pytanie. Lubię ambient, ale Black Metal to dla mnie sposób na wyrażanie agresji i surowości. Na dłuższą metę granie ambientu by mnie rozsadzało.
Mateusz: Jestem otwarty na eksperymenty, więc może byśmy przetrwali. Ale bez blastów? To byłoby trudne!
- Prywatnie jesteście fanatykami Black Metalu, czy słuchacie też innych gatunków?
Piotr: Lubię muzykę w ogóle. Gram na pianinie, tworzę różne rzeczy. Muzyka to emocje, więc nie zamykam się na jeden gatunek. Na „Vanitas” są nawet utwory z pianinem.
Mateusz: Też słucham wszystkiego – od rocka, przez Deathcore, po ludowe pieśni. Ważne, żeby muzyka była dobra. Nie lubimy tylko reggae i disco polo – to nasz beton!
- Na koniec: jeden utwór z „Vanitas”, który uważacie za najlepszy. Bez owijania – jeden i kończymy.
Piotr: "Czas Apokalipsy”. Lubię go grać, choć nie wiem, czy to najlepszy numer.
Mateusz: „Vanitas”. Robi mi galaretę w sercu. Jest dla mnie wyjątkowo bliski.
Szataniści z czarnej dziury cywilizacji.
Ha ha ha
Koleś co przeprowadzal wywiad nieźle odleciał z tym duzym miastem :):):).
To był chyba znany tu Arkadiusz z Rybnika-Arteks.
Umysłowa bieda i temat dla psychiatrów. Jeśli nie ma Boga to po co kpiny z Chrześcijaństwa? Czy wiara w Boga jest nakazem? Jest zachętą i propozycją. Dlaczego z tego robicie kpinę? Wasz kumpel diabeł to bankrut, tyle w temacie.
"Czy myśleliście o promocji w większych miastach, na przykład w Rybniku?"
lol XD