Tablice dwujęzyczne w Rudniku? Krzysztof Bajerski proponuje referendum: "Warto rozmawiać ze wszystkimi mieszkańcami"
– To, że damy sobie niemiecką tablicę, nic nam realnie nie mówi – mówi Krzysztof Bajerski, radny powiatowy i sołtys Brzeźnicy. To reakcja na propozycję, aby w gminie Rudnik umieszczone zostały niemieckie tablice nazw miejscowości obok polskich. Temat ten jest poruszany w gminie od lat.

Dwujęzyczne tablice w Rudniku – temat ciągnący się przez lata
Wracamy do tematu dwujęzycznych tablic nazw miejscowości, który po latach powrócił do gminy Rudnik. Przypomnijmy, że temat montażu dwujęzycznych tablic pojawił się po ogłoszeniu wyników Narodowego Spisu Powszechnego. Zgodnie z danymi z 2011 roku, w gminach Rudnik i Pietrowice Wielkie ponad 20 proc. mieszkańców zadeklarowało przynależność do mniejszości niemieckiej, co spowodowało, że gminy te stały się oficjalnie gminami mniejszościowymi. Przekroczenie progu 20 proc. umożliwiło pominięcie wielu procedur, takich jak konsultacje społeczne czy ogłoszenia – wystarczyła uchwała rady gminy oraz wniosek o ustalenie dodatkowej nazwy miejscowości i wpis do rejestru gmin, na terenie których używane są nazwy w języku mniejszości.
Mijały jednak kolejne lata, ale nic w tej sprawie się nie wydarzyło. Kiedy zmieniła się władza w Polsce, temat powrócił. Jak mówił nam wójt Piotr Rybka, w zeszłym roku pojawiły się środki na montaż tablic, mając czas na ich realizację do końca roku, ale samorząd ostatecznie ich nie wykorzystał. Jak argumentował wójt, nikt nie był w stanie wykonać tego zadania w wyznaczonym czasie, a poza tym chciał najpierw poznać nastawienie mieszkańców do takich zmian. Ostatecznie, jak usłyszeliśmy, gmina wciąż planuje wprowadzenie dwujęzycznych tablic i czeka na kolejne środki z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Więcej: Rudnik czeka na dwujęzyczne tablice już dziewięć lat. Czy w końcu pojawią się w 13 sołectwach, tak jak w Łubowicach?
Bajerski o zmianach: Nie czas na takie decyzje
Kwestia zmian jednak nie wszystkim się podoba, o czym mówi Krzysztof Bajerski, radny powiatowy i sołtys Brzeźnicy – jednego z sołectw gminy Rudnik, które ma objąć zmiany, takie jak sąsiednie Łubowice, które jako jedyne w całej gminie od 2008 roku funkcjonują z drugą nazwą miejscowości – Lubowitz.
– Nie jestem przekonany, czy to jest odpowiedni czas, żebyśmy takie zmiany podejmowali. Jesteśmy w sytuacji, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji jest bardzo obciążone, bo mówimy o ministerstwie, które ma te tablice sfinansować – mówi, stojąc na tle tablicy z nazwą miejscowości Brzeźnica. Argumentuje, że w obecnej sytuacji, służby mundurowe nie mają pieniędzy na podwyżki, a jednocześnie istnieje potrzeba przeznaczenia funduszy na wymianę tablic. – My chcemy tutaj łatwo wrzucić trochę pieniędzy, żeby te tablice wymienić – dodaje.
Bajerski podkreśla, że zmiana może prowadzić do niepotrzebnych podziałów w społeczeństwie. Nawiązuje do sytuacji politycznej. – W sytuacji, kiedy politycy niemieccy, głównie z AfD, sugerują, że te nazwy polskie im urągają, że tu powinny być nazwy niemieckie. Niepotrzebnie się podkładamy i coś takiego wrzucamy do tej propagandy niemieckiej, niebezpiecznej dla nas – stwierdza.
Kultura i tożsamość regionu – inne priorytety niż zmiana tablic
W rozmowie z Bajerskim zwracamy uwagę na argument, który pojawia się ze strony Mniejszości Niemieckiej – że nie da się zaprzeczyć, że na tych terenach żyła ludność niemiecka. Anita Pendziałek, przewodnicząca DFK Gamów i pracownik Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa Śląskiego, podkreślała w rozmowie z Nowinami, że jeśli szanujemy historię, powinniśmy robić to w całości, a nie wybierać tylko te elementy, które nam pasują.
Krzysztof Bajerski, komentując te słowa, zwraca uwagę na historię nazw miejscowości. – Wszystkie nazwy miejscowości są słowiańskie. Niemcy, gdy byli na tych ziemiach, kiedy nimi zawiadywali, zniemczyli je. Dopiero hitlerowcy je zmienili, tak aby je całkowicie zgermanizować – mówi sołtys Brzeźnicy.
W rozmowie z Bajerskim wracamy także do jego wcześniejszych słów o tym, że nie jest przekonany, czy to odpowiedni czas na takie zmiany.– Uważam, że są bardziej potrzebne rzeczy, np. moglibyśmy się zastanowić nad tym, jak dofinansować centrum Eichendorffa (w Łubowicach – przyp. red.), żeby ten teren lepiej funkcjonował, oddając historię ziemi – mówi.
Bajerski zastanawia się, co zmiana tablic miałaby dać. – To, że ktoś przyjedzie z Niemiec i będzie wiedział, w jakiej jest miejscowości? – pyta. – Stawiajmy na edukację historyczną, na docenienie różnorodności tego rejonu. Był tu morawski, niemiecki i polski wpływ, to nie jest jednoznaczne, że musi tu być tablica dwujęzyczna w takim języku – komentuje.
Sołtys Brzeźnicy mówi o referendum
Nawiązuje również do Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, w której zapisano, że tablice mogą być stawiane na wniosek rady gminy, jeśli liczba mieszkańców gminy należących do mniejszości przekracza 20 proc. Tak jest w przypadku gminy Rudnik na podstawie wyników Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku. Po spisie z 2021 roku sytuacja się zmieniła. Bajerski wskazuje, że po ostatnim spisie Mniejszość Niemiecka w gminie Rudnik stanowiła niecałe 14 proc. – Jest tendencja spadkowa – kontynuuje, szacując, że obecnie ludność niemieckojęzyczna w gminie wynosi około 10 proc.
– Warto byłoby rozmawiać o takich rzeczach ze wszystkimi mieszkańcami. To nie powinna być decyzja sołtysa, wszyscy mieszkańcy powinni się wypowiedzieć – mówi. Bajerski dodaje, że sołtysi, którzy wypowiadali się rok temu na spotkaniu z wójtem, byli zdecydowanie negatywnie nastawieni do tych tablic. Radny powiatowy i sołtys wskazuje, że o podobnym stanowisku słyszał także w radzie gminy. Z kolei od wójta Piotra Rybki usłyszeliśmy, że większość radnych opowiedziała się za utrzymaniem wcześniejszych ustaleń.
Bajerski sugeruje, że temat powinien zostać przedyskutowany z mieszkańcami, np. poprzez referendum. Jak twierdzi, to mieszkańcy powinni zdecydować, ponieważ każdy jest związany z nazwą miejscowości, z której pochodzi. – Jeśli głosowanie w tej sprawie miało miejsce, to powinno odbyć się na sesji, żeby mieszkańcy mogli się z nim zapoznać – zaznacza.
Bajerski podkreśla także, że dotarły do niego niepokojące informacje. – Doszły mnie słuchy, co jest bardzo niebezpieczne, że radni są szantażowani, że muszą to przegłosować, bo jeśli nie, to zostaną zabrane godziny nauki języka niemieckiego, jako języka mniejszości, a także zabraknie dofinansowania dla mniejszości – mówi. – To w ogóle nie ma związku. Rzucanie takich argumentów jest manipulacją, karygodne. Nie powinniśmy dać się zastraszyć. Tak nie powinna wyglądać debata o tak ważnych sprawach jak tożsamość regionalna – dodaje.
Bajerski podkreśla, że jego zdaniem, to nie jest teraz dobry czas, by tablice dwujęzyczne stanęły w gminie Rudnik. Dopytujemy go, czy uważa, że w ogóle powinny się tam znaleźć. – Uważam, że skupianie się na takim działaniu, jako elemencie, który ma mówić o historii, może wypaczać tę historię. Powinniśmy mieć więcej informacji o tym, co działo się tu przez różne lata, jakich ludzi wydała ta ziemia: Niemców, Polaków i inne narodowości. To, że damy sobie niemiecką tablicę, nic nam realnie nie mówi. To mówi, że kiedyś był tu teren niemiecki, ale nic za tym więcej nie idzie – podsumowuje.
Ludzie

Wójt Gminy Rudnik.
Kolego - najprawdopodobniej w ogóle nie znasz ustawy o mniejszościach narodowych dlatego nie zrozumiałeś mojego wpisu. Na ziemi Ślonskiej (od Gorlitz do Opawy) większość Polaków są tu gośćmi (mile widzianymi). Na świecie żadne układy polityczne nie są wieczne a Ślonsk zawsze pozostanie Ślonskiem.
Do niemcy 20 procent .tu jestSląsk nie niemcy i nikt z Polakóe nie jest tu gościem
Panie Bajerski jak się jest pisowcem to trzeba sprawy rozpatrywać zgodnie z waszym przesłaniem a nie wymyślać tu bzdury i głupoty. Prawo: -gwarantuje mniejszościom narodowym prawo do podwójnych nazw miejscowości. Sprawiedliwość : - jako wielki katolik i gość na Ślonsku, powinieneś szanować ludzi tej ziemi obdarowujących ciebie swoją gościnnością. Czy jest w tobie jeszcze coś z katolika - miłuj bliźniego swego ........??????
ludziska mieszkam w polskiej cerekwi też mamy dwujęzyczne nazwy szczerze bez sensu szkoda kasy nikomu to niepotrzebne
Ty wołodia patrz co teraz robią twoi z korytowej koalicji jaki teraz jest bardach.
Ciekawe czemu ten pisowszczyk nie protestował jak jego partyjni koledzy defraudowali publiczne pieniądze przeznaczając je na swoje kampanie wyborcze? Wtedy pieniędzy nie było żal? Też można je było przeznaczyć na chore dzieci, policjantów czy strażaków.
Oberschlezieny zaczynają warczeć tu jest Polska jak by zapomniały
Jak Panu Bajerskiemu przeszkadza mniejszość niemiecka na Śląsku to proponuję wrócić do swoich rodzinnych stron. Po co żeście tu przyjeżdżali skoro przeszkadza wam miejscowa ludność? Szczytem bezczelności jest przyjechać do kogoś i zacząć się wymądrzać i pouczać gospodarza. Robisz pan to samo co robią imigranci na zachodzie Europy. Siedzieć pan cicho a jak się nie podoba to wypad z poniemieckiego domu do swojej lepianki na wschodzie.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Wasza Polska to Lwów, Kowno, Wilno, tu są domy Niemców, tu mieszkali, budowali, pracowali i sie rozmnażali, wyście się rozmnażali, budowali i pracowali w Kownie, Wilnie, w waszej kultularnej stolicy czyli w Lwowie. Tam jest wasz naród, czemu tam nie wrócicie do ziem waszych dziadów?
Anita pendzialek... Szanujemy historię... W Auschwitz ginęli też slazoki...dramat kobieto
a jaki to problem? niech owe 20% rzekomych Niemców z lokalnej mniejszości zrobi zrzutkę wśród swoich i za swoje niech stawiają niemieckie tablice, proste?
Ten kraj i tak jest niemiecki ściągnięcie polskie i dajcie tylko niemeickie
Nasze państwo gwarantuje mniejszościom narodowym między innymi prawo do podwójnych nazw miejscowości w gminach w których mieszka co najmniej 20% i ten warunek został spełniony.
Wszelkie debaty społeczne, a tym bardziej referendum [wiadomo że mniejszość nigdy nie uzyska przewagi głosów nad większością] jest próbą odebrania mniejszościom narodowym praw obywatelskich.
W 2018 roku Rada Gminy podjęła uchwałę o wprowadzeniu podwójnych naz miejscowości i zobowiązała wójta do jej wykonania.
Poprzedni wójt złożył wniosek do ministerstwa i 8 lat trwało jego rozpatrzenie, teraz pojawiła się informacja o aktualizacji kosztorysu.
Uchwała jest ciągle prawomocna i wójt jest zobowiązany ją wykonać - żadne dyskusje z sołtysami i radnymi tego faktu nie zmienią.
Tych tablic chce tylko grupka fanatyków z DFK. Dajmy temu spokój.
Czy w Berlinie są Polskie tablice?
Jak Tusk porządzi dłużej to wszystkie miejscowości od Wisły za zachód będą miały niemieckie tablice.
Opowiastki o niemieckich politykach tęskniących za niemieckimi nazwami to niezły bajer.
Ile ten osobnik zapłacił za swoje nazwisko? Tanio chyba nie było...