Lenistwo a pracoholizm. Z cyklu: Grzechy główne
Dzień benedyktynów dzielił się na osiem godzin pracy, osiem godzin modlitwy i osiem godzin odpoczynku. - A jakie są proporcje w naszym życiu? Byłoby już dobrze, gdyby z tych ośmiu godzin modlitwy pozostało choć osiem minut! - pisze ks. Jan Szywalski.

Gnuśne lenistwo
Pan Jezus ostro potępia zgniłą bezczynność. W przypowieści o talentach chwali i wynagradza sługę, który miał do dyspozycji pięć talentów i dorobił się drugich pięć. Podobne słowa uznania ma dla tego, który otrzymał dwa talenty i, obracając nimi, pomnożył je dwukrotnie. Gdy jednak przyszedł ten, który wprawdzie dostał tylko jeden talent, ale też tylko jeden przyniósł Panu z powrotem, tłumacząc, że nie chciał ryzykować i ukrył talent, bojąc się go utracić, Gospodarz rozsierdził się i rzekł: „Sługo zły i gnuśny! (...) Powinieneś był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. (...) Sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,20).
Któż z nas nie zna ludzi marnujących swe zdolności? Mam przed oczyma bardzo zdolnego kolegę z lat szkoły średniej, którego podziwiałem i trochę mu zazdrościłem. Prawie nie ucząc się, miał dobre stopnie. Ale przestał w ogóle pracować, ufając swej bystrości i … matury nie zdał. Straciłem go potem z oczu.
Znani są nam ludzie, którzy swe talenty przepili, którzy puste życie wypełniali hulankami, którzy rąk nie pobrudzili żadną pracą, nie wysilali swych mięśni ani swej głowy i utonęli w bezimiennej masie ludzi nijakich. Staną kiedyś przed sądem Bożym z pustymi rękami. Może będą się usprawiedliwiali jak dziecko szkolne: „Ja przecież nic nie zrobiłem!” – No właśnie: „nic nie zrobiłeś”. Nie wystarczy nie czynić zła, trzeba się będzie wykazać pozytywnymi czynami.
Pracoholizm
Drugą skrajnością jest opętanie pracą: zawsze w biegu, z zegarkiem w ręku, z terminarzem w kieszeni, ciągle pod telefonem; jedzenie po drodze, spanie w przerwach pracy, bez czasu dla rodziny, bez myśli o Bogu i sensie życia.
„I odpoczął Bóg dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił” (Rdz 2,2), a Pan Jezus zalecił apostołom; „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco.” (Mk 6,31)
„Człowiek nie żyje, by pracować, ale pracuje, by żyć”.
Na wyprawie naukowej w Afryce, naukowiec kierujący wykopaliskami, zatrudnił murzynów jako tragarzy sprzętu. Zależało mu na czasie, dlatego przynaglał ich do pośpiechu. W pewnej chwili murzyni zbuntowali się, usiedli i oznajmili: „Poczekajmy chwilę, nasze dusze nie nadążają”.
Człowiek nie jest automatem, ma duszę i ciało. Zarówno siły ciała mają swoje granice i muszą się regenerować, także dusza powinna mieć czas na przegląd swego życia, aby jego sensu i celu nie stracić z oczu.
Ora et labora
„Módl się i pracuj” – było dewizą benedyktynów, znanych ze zdyscyplinowanego sposobu życia i o ogromnego dorobku dla kultury i rolnictwa. W programie dnia mieli osiem godzin pracy, osiem modlitwy i osiem odpoczynku.
A jakie są proporcje w naszym życiu? Byłoby już dobrze, gdyby z tych ośmiu godzin modlitwy pozostało choć osiem minut!
Jak dobrze, że Bóg kazał nam co siódmy dzień zatrzymać bieg życia, by podnieść wzrok utkwiony w ziemię (w maszynę lub komputer) i popatrzeć w górę i w bok, w kierunku Boga i bliźniego.
„Niedziela Boża i nasza” – skandowali kiedyś górnicy, gdy władze PRL-u wymyśliły tzw. „rolki”: sześć dni pracy i dwa dni wolne, bez względu na niedziele. Wywalczyli swoje: dzień niedzielny dla Boga i rodziny. Niedługo później doszła jeszcze wolna sobota.
Mieć czas dla refleksji: „Dokąd dojdę, gdy tak pójdę jak dotychczas idę ?”