Płaczą przez alergię, a kaszlą przez smog
Wpisuję w Google frazę "pulmonolog Rybnik NFZ" - pojawia się tylko jedna propozycja dla ponad 120-tysięcznego miasta. Dzwonię tam i słyszę, że czas oczekiwania w poradni przy ulicy Byłych Więźniów Politycznych 3 wynosi niemal rok. Strona internetowa przychodni dosadnie oddaje i kwantyfikuje rzeczywistość: w czerwonym komunikacie informuje, że poczekam "293 dni". Znacznie lepiej sytuacja wygląda w poradni gruźlicy i chorób płuc dla dzieci - tu czas oczekiwania to "tylko" 69 dni.

Dopóki nie wymieniono większości, właściwie nie dało się oddychać
W Polsce umiera się powoli, często bez wyraźnych objawów - w bólu i kolejkach do publicznych placówek medycznych. Kiedyś w Rybniku działały dwie poradnie pulmonologiczne, m.in. w Medikoli przy ul. Parkowej. - Pamiętam, że dostałam się tam dość szybko ze skierowaniem na RTG i konsultacje, ale po pół roku dowiedziałam się, że zlikwidowano poradnię. Teraz pozostała mi tylko prywatna przychodnia, a leczenie astmy oskrzelowej jest kosztowne - mówi Magdalena Tworkowska, 48-latka z rybnickich Jankowic, chora na astmę oskrzelową od prawie 20 lat.
Brak pulmonologów i obecność pyłu zawieszonego sprawiają, że ryzyko zachorowania na astmę rośnie, a diagnoza może zostać postawiona zbyt późno. - W Polsce średnio diagnozujemy astmę z siedmioletnim opóźnieniem, ponadto dotyka ona coraz młodszych pacjentów. Dla porównania, średnia europejska to 3,5 roku - komentuje dr hab. n. med. Piotr Dąbrowiecki, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP.
To, że "miasto stawów" nie jest najlepszym miejscem do życia w sezonie grzewczym, dobrze wie 52-letnia pani Aleksandra – mieszkanka Ligoty (pragnie pozostać anonimowa), chorująca na astmę oskrzelową i zmagająca się z alergią od 30. roku życia. Codziennie zażywa leki wziewne – to one pomagają jej przetrwać. Astmę zdiagnozowano u niej z kilkuletnim opóźnieniem.
– Dopóki nie wymieniono większości pieców w Rybniku i nie przeprowadzono termomodernizacji, właściwie nie dało się oddychać. Człowiek zaciągał się gęstym dymem. Najgorzej było na Paruszowcu, ale do dziś, kiedy idę przez Boguszowice Stare, widzę, że kilka osób nadal nie wymieniło pieców i uprzykrza życie innym - mówi pani Aleksandra.
Na szczęście Rybnikowi już daleko do powiedzenia, które niegdyś funkcjonowało w popkulturze memowej, opisując życie w stolicy Małopolski: "Gdy w Krakowie otwierasz okno, żeby wywietrzyć pokój, tak naprawdę wietrzysz Kraków". Kilka lat temu sytuacja w Rybniku wyglądała jednak zupełnie inaczej – i głupotą było śmiać się z powagi problemu środowiskowego.
– Sześć lat temu miałam rzucić pracę, ale zostałam ze względu na bliskość rodziców – dodaje pani Aleksandra.
Rekordowy rok, od którego rozpoczęła się zmiana
W tym rejonie poziom zanieczyszczeń pyłem PM2,5 należał do najwyższych w kraju. W 2017 roku Rybnik pobił rekord zanieczyszczeń na tle innych miast europejskich. 10 stycznia jedna ze stacji pomiarowych wskazała przekroczenie normy PM10 o 3170 procent. W 2016 roku Rybnik znalazł się wśród czterech miast Unii Europejskiej "pijących" najwięcej koktajlu z metali ciężkich. Roczne stężenie pyłów wynosiło 600 procent ówczesnej rocznej normy Światowej Organizacji Zdrowia. W październiku 2020 roku szerokim echem odbiło się szokujące badanie, które porównało ilość rakotwórczej sadzy w moczu dzieci z Rybnika i Strasburga. Epidemiolog z Uniwersytetu w Hasselt potwierdził: obecność czarnego węgla – rakotwórczej substancji powstającej podczas spalania paliw kopalnych – była u rybnickich dzieci od 3 do 9 razy wyższa niż u ich rówieśników ze Strasburga.
Jeśli słynne powiedzenie Ludwiga Feuerbacha "jesteś tym, co jesz" ma w sobie ziarno prawdy, to w rybnickiej rzeczywistości należałoby je sparafrazować: "jesteś tym, czym oddychasz". Wyniki badania pokazały, że dzieci z Rybnika są średnio o 425 procent bardziej narażone na działanie substancji rakotwórczych niż ich rówieśnicy z zachodniej Europy. Sytuacja była tak dramatyczna, że pięć lat przed publikacją tego kompromitującego raportu – który wywołał poruszenie wśród rodziców – Oliwier Palarz, jeden z założycieli Rybnickiego Alarmu Smogowego, pozwał Skarb Państwa za to, że zmuszony jest żyć w smogu. Państwo przez lata zaniedbywało sprawę, co – jak argumentował – naruszało jego dobra osobiste. Zażądał 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Po dziesięciu latach walki – wygrał.
Zmiana na lepsze
Zmiana, jaka zaszła w jakości powietrza, do roku 2025, jest odczuwalna nosem…i widoczna gołym okiem – ale musimy być bardziej konsekwentni w wymianie starych kotłów – komentuje Emil Nagalewski, mieszkaniec Rybnika i koordynator Polskiego Alarmu Smogowego w regionie śląskim.
– Przez ostatnie 10 lat byliśmy jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce. Teraz ze 110 dni smogowych notowanych w roku 2018, zostało zaledwie 19 – podkreśla.
Nie byłoby jednak mikrospołecznych sukcesów, i powiewu bez miazmatów, gdyby nie pierwszy w Polsce punkt informacyjno-konsultacyjny, uruchomiony w 2019 roku w ramach Programu "Czyste Powietrze". Duże znaczenie miała w tym czasie wysoka gotowość mieszkańców do wymiany starych pieców. Warto też docenić działalność Rybnickiej Rady Kobiet, która w 2020 roku postawiła sobie za społeczno-obywatelski cel walkę z zatrutym powietrzem w mieście.
Jednak – jak zaznacza prof. Piotr Skubała, ekolog i etyk środowiskowy – dzisiejsza narracja wokół polityki antysmogowej nie powinna być "oblewana lukrem".
– Rybnik może być symbolem oddolnego, społecznego, a nawet obywatelskiego działania. Ale tu potrzeba kompleksowej zmiany w myśleniu wszystkich samorządów w naszym regionie. My się trujemy pyłami zawieszonymi od lat. I nadal jesteśmy ewenementem w skali Europy. Nawet na tle naszych sąsiadów – Czech, Niemiec czy Słowacji – jesteśmy czerwoną, a nawet brązową plamą na mapie. Tym kolorem oznacza się najwyższy poziom zanieczyszczeń. To znaczy, że w Polsce co roku 45–50 tysięcy ludzi umiera z powodu zanieczyszczonego powietrza - mówi prof. Piotr Skubała.
– Działamy zbyt wolno – dodaje profesor. – Mówią o tym liczby. Sam fakt, że temat smogu w ogóle zaistniał w agendzie politycznej, to zasługa obywateli, ruchów społecznych, organizacji non profit. Politycy nie mieli wyboru – musieli się tym zająć. Ale tempo wymiany "kopciuchów" wciąż pozostaje zdecydowanie zbyt wolne - dodaje prof. Skubała.
Smog i astma - dwugłowy potwór
Zbyt wolno działa także polska ochrona zdrowia, jeśli chodzi o diagnozowanie astmy oskrzelowej – choroby, na którą z roku na rok zapada coraz więcej osób. Pyły, metale ciężkie, rakotwórcze związki unoszące się nad naszymi głowami wcale w tym nie pomagają. Problem ten jest wyjątkowo bliski 52-letniej pani Aleksandrze, która nie ukrywa, że gdyby tylko mogła, wyprowadziłaby się z Rybnika – razem z dziećmi (również chorymi na astmę).
– Mam świadomość tego, jak bardzo oddychanie tym powietrzem skraca moje życie. Przyznam szczerze – kiedy wyjeżdżam na urlop w góry, na Pomorze czy Lubelszczyznę, czasem zapominam, że muszę brać leki. Objawy po prostu nie dają o sobie znać, czego w Rybniku nie doświadczyłam nigdy. Alergików i astmatyków mamy tutaj na każdym rogu. Widać to choćby po kolejkach do lekarzy i aptek, ale też po cenach leków – są po prostu wyższe niż w innych częściach Polski - mówi pani Aleksandra.
Jak podaje periodyk One Health, niemal jedna trzecia wszystkich nowych przypadków astmy rozpoznanych na świecie w 2019 roku miała związek z długotrwałym narażeniem na pył zawieszony (PM2,5). Badanie przeprowadzono w 22 krajach Afryki, Ameryki Północnej, Europy i Azji, a dane pochodziły z 68 badań epidemiologicznych.
– Zanieczyszczenie powietrza wpływa na jakość życia pacjentów z astmą oskrzelową. Ten efekt mamy udowodniony szczególnie w odniesieniu do tlenków azotu – 11 procent przypadków astmy na świecie ma związek z ekspozycją na te związki. Jeśli chodzi o pyły zawieszone, dane są mniej dokładne, ale mówi się o kilku procentach – tłumaczy dr hab. n. med. Piotr Dąbrowiecki.
Najtrudniejszy okres dla alergików i astmatyków to sezon zimowy – właśnie wtedy pyły zawieszone najbardziej zaostrzają ich dolegliwości. Szacuje się, że w Polsce żyje około 12 milionów alergików, którzy zmagają się z objawami przez cały rok.
– Mam organizm wycieńczony – przyznaje pani Aleksandra. – Od lat wdycham zatrute powietrze, a w sezonie letnim dodatkowo płaczę przez pyłki. Moja odporność nie jest taka jak w innych częściach Polski - dodaje jedna z bohaterek naszego artykułu.
W tym samym wydaniu One Health naukowcy piszą, że coroczne zanieczyszczenie powietrza PM2,5 może odpowiadać za nawet 10 milionów zachorowań na świecie. W 2019 roku obliczono, że ponad 60 milionów ludzi żyło z astmą w wyniku wcześniejszej ekspozycji na pył zawieszony – niemal 60 procent z nich to dzieci.
– Istnieje pewien "starter pack" osoby chorej na astmę, który powinien być przestrzegany niezależnie od miejsca zamieszkania. Nawet niewielkie przekroczenia dolnej granicy normy mogą już wpływać negatywnie na zdrowie - wyjaśnia dr Dąbrowiecki.
– W badaniach, które sam prowadziłem, okazało się, że pacjenci chorujący na astmę trafiają do szpitala dwu-, a nawet trzykrotnie częściej w sezonie grzewczym, kiedy poziom pyłów jest przekroczony. To jest fakt naukowy. Jako praktykujący lekarz widzę to codziennie w swoim gabinecie. Dlatego tak ważne jest noszenie maseczki oraz posiadanie oczyszczacza powietrza w domu – to absolutne minimum – podkreśla dr Piotr Dąbrowiecki.
Szlachetne zdrowie
Problem niskiej emisji – niskiej tylko z nazwy, a wysokiej pod względem skutków zdrowotnych – może trwać latami i raczej nie zakończy się za naszego życia. Udowodnił to niechlubny raport SmogLabu zatytułowany "Miasta kontra kopciuchy", który szczegółowo prześwietlił tempo wymiany pieców w największych polskich miastach oraz zaangażowanie lokalnych samorządów w walkę o czyste powietrze. W komunalnych mieszkaniach Chorzowa wciąż funkcjonuje aż 11 tysięcy kopciuchów – według szacunków ich całkowita wymiana może zająć 129 lat. Tymczasem Rybnik może wreszcie wziąć głębszy oddech – według tegorocznych danych w miejskim zasobie pozostało zaledwie 76 kopciuchów. To jednak nie oznacza, że chorzy na astmę nie rozważają wyjazdu z rodzinnego miasta, "rzucenia wszystkiego i zaciągnięcia się jodowanym, morskim powietrzem w północnej części kraju" – jak mówi pani Aleksandra. Są jednak i tacy, jak Magdalena Tworkowska, 48-latka z rybnickich Jankowic, którzy nie odpuszczają i podejmują walkę. Choć przez wiele lat "zielone płuca miasta" miały raczej odcień szarości i zgniłego brązu, to dzięki regularnej pracy nad zdrowiem, zmianie diety, ćwiczeniom fizycznym i samozaparciu Magdalena wygrywa ten z założenia nierówny pojedynek – między prywatnym schorzeniem a gęstym dymem z kominów.
– Od sześciu lat jestem na cyklicznych treningach siłowych z fizjoterapeutą, chodzę na basen, wieczorami spaceruję. Do tego staram się pięć razy w roku pojechać w Tatry. W efekcie z leków wziewnych korzystam może 5–6 razy rocznie, tylko wtedy, gdy naprawdę mnie przydusi – opowiada Magdalena Tworkowska.
Szacuje się, że w Polsce na astmę choruje około 4 miliony osób, z czego jedynie 2,5 miliona ma oficjalne rozpoznanie. Oznacza to, że około 1,5 miliona Polaków żyje bez świadomości, że zmaga się z tą chorobą.To, czy będziemy konsekwentni w prowadzeniu rozsądnej polityki antysmogowej – zarówno lokalnie, jak i ogólnopolsko – oraz czy będziemy reagować, gdy sąsiad spala śmieci w piecu, ma bezpośredni wpływ na przyszłość całego systemu opieki zdrowotnej, który już dziś jest przeciążony i niewydolny. Może to brzmi jak idealistyczne, ale jeśli Rybnik przeszedł lekką rewolucję ekologiczną i dziś powietrze coraz rzadziej daje się "kroić nożem" – to można wierzyć, że uda się również gdzie indziej. Długotrwałe narażenie na PM2,5 generuje nie tylko koszty zdrowotne – jednostkowe, ale też społeczne – systemowe. Brakuje pulmonologów, kolejki do specjalistów stają się normą, nawet prywatnie. Pokonanie dwugłowego potwora: smogu i astmy, zależy dziś zarówno od naszych codziennych decyzji, jak i od woli tych na górze. Zdrowie mieszkańców powinno być priorytetem polityki ekologicznej, a nie tylko doraźnym hasłem kampanii w roku wyborczym. Inaczej – pozostaniemy w wymownej ciemnoczerwonej kropce.
Mateusz Macierakowski
prosty sposób - nie przenosić koszt wymiany pieca na właściciela , tylko obowiązkowo zabudować czujniki w kominach na koszt państwa i jak spala G to wtedy karać pod warunkiem że opał nie ma atestu , a jak ma to do dostawcy i eliminować ruski węgiel który PiS zaczął sprowadzać .
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem